Dyskusji na ten temat stoczyłam już wiele, ale jedna szczególnie utkwiła mi w głowie. Był to otwarty wykład z psychodietetyki na jednej z wyższych uczelni. Wyjaśniałam podczas niego, co dzieje się, kiedy ludzie zaczynają ograniczać swoje odżywianie. Tłumaczyłam, że w świetle nauki, jeśli zbyt skrupulatnie to robią, to źle na tym wychodzą. Prezentowałam wyniki badań i teorie, które mówią, że sztywna kontrola odżywiania prowadzi do efektów odwrotnych niż zamierzone, a więc przejadania, wzrostu masy ciała, a nawet zaburzeń odżywiania (Westenhoefer, 2013). Opowiadałam, dlaczego ścisłe reguły diety przyczyniają się do efektu „wszystko albo nic” i że nasilają różne problematyczne zachowania, takie jak wzmożone myślenie o produktach zakazanych, poczucie straty itp. (Szczegółowo te problemy opisałam w artykule „Przejdź na dietę, a zaczniesz się przejadać” i omówiłam w filmie „Dlaczego diety tuczą?” dostępnym na naszym kanale YouTube). Oprócz prezentowania teorii i badań, podczas wykładu próbowałam zobrazować, co czują osoby na diecie i podałam przykład kobiety, która zgłosiła się kiedyś do mnie po pomoc. Stosowała ona ułożoną przez specjalistę dietę i co sobotę ubolewała nad tym, że musi jeść owsiankę na śniadanie, podczas gdy mąż z dziećmi wcinali naleśniki. Dodam, że ta osoba bardzo lubiła owsiankę i bez problemu zjadała ją od poniedziałku do piątku, ale w weekendy nie miała na nią ochoty, bo naleśniki były tradycją w jej domu. Z ożywieniem opowiadała, jak one pachną, jak wspaniałe naleśniki robi jej mąż i że najlepsze są takie tradycyjne na pszennej mące (zgadzam się z nią 😊). Kobieta walczyła jednak ze sobą wiele tygodni, jadła planowo owsiankę i utwierdzała się w przekonaniu, że musi rezygnować z jedzenia tego, co domownicy, aby schudnąć. Chudła, a to motywowało ją do dalszych starań. A jednak – któregoś weekendu nie wytrzymała, zjadła naleśniki na śniadanie, a ponieważ zostało ich jeszcze kilka, to jadła je jako deser po obiedzie i na kolację. W poniedziałek po takim weekendzie czuła się zdemotywowana i miała problemy z powrotem do jadłospisu. Nawet nie przygotowała sobie pudełek do pracy, a w firmowym barze zamówiła… naleśniki. Do mnie zgłosiła się jakiś czas po tej sytuacji i opisała swój problem mówiąc, że „nie jest w stanie utrzymać diety, bo jest słaba i zabrakło jej motywacji”…