W praktyce oznacza to, że jeśli postanawiamy sobie, na przykład, że zaczniemy jeść śniadania (choć nie jadaliśmy ich od dzieciństwa), to w początkowej fazie ta zmiana dość mocno nas zaangażuje – musimy pamiętać, by nastawić budzik na wcześniejszą godzinę, odpowiednio skalkulować, ile czasu zabierze nam przygotowywanie śniadania, jego zjedzenie oraz sprzątanie po nim, potrzebujemy pomysłu, na to, co zjeść – nie tylko dopasować wybór do norm żywieniowych, ale także naszego porannego apetytu, a czasem jego braku…. Po czasie jednak, w toku nabywania doświadczenia, wszystko będzie stawać się łatwiejsze. Dowiemy się, na przykład, że rano kanapki z wędliną absolutnie nam nie wchodzą, a za to śniadania na słodko są całkiem przyjemne (albo odwrotnie) i mniej energii będziemy wkładać w zachęcanie się do jedzenia. Wyczaimy, że zrobienie owsianki zajmuje nam mniej czasu i wiąże się z mniejszym bałaganem niż zrobienie placków owsianych lub omleta, albo opracujemy jakieś sposoby na szybkie śniadania i skuteczniej będziemy dobierać opcje śniadaniowe do możliwości danego poranka. Zyskamy też świadomość, jakie produkty muszą być w domu, żeby przygotowywać lubiane śniadania i przestaniemy zapominać o ich kupieniu. Każdy kolejny tydzień jedzenia śniadań, będzie wymagał mniej wysiłku. W końcu dojdziemy do takiej wprawy, że poranny posiłek przygotujemy i zjemy nawet wtedy, gdy myślami będziemy w innym miejscu: zaspani, skupieni raczej na tym, co czeka nas danego dnia w pracy zamiast o śniadaniu, wrzucimy niezbędne składniki do garnka lub na patelnię… Niemal bez wysiłkowo, a więc automatycznie, nawykowo przygotujemy i zjemy śniadanie… Początkowo nowe, dość absorbujące zadanie stanie się rutyną. Ci, którzy jadają śniadania, dobrze wiedzą, że nie jest ono problemem, kiedy się do niego przyzwyczaimy… Tak samo może być z innymi zachowaniami, które utrwalą się jako nawyk.