A jak to wygląda po wprowadzeniu wieczornych treningów i gotowania na cały tydzień? Uruchom wyobraźnię, przeanalizujmy taką przykładową sytuację… Przez większość dni w tygodniu ze względu na trening, po pracy zjadasz obiad na szybko i biegniesz na 18:30 na siłownię, wracasz po 20:30 do domu, chyba, że jeszcze zaliczysz bieżące zakupy w Biedrze koło siłowni, wtedy w domu jesteś po 21:30… Około 22:00 próbujesz jeszcze usiąść do komputera, przygotować się do spotkań w pracy, zrobić opłaty, odpisać na prywatne maile, przeczytać jakiś artykuł… Czasem się to udaje i wtedy idziesz spać koło północy, często jednak nie dajesz rady zrobić tego, co zaplanowałeś i zasypiasz wcześniej… W końcu `wstajesz skoro świt… W weekendy nadal wyjeżdżasz, tak, jak lubisz, ale w soboty przed wyjazdem wstajesz wcześniej, aby przygotować posiłki, w przeciwnym razie zajmujesz się tym w niedzielę późnym wieczorem po powrocie z weekendowego wypadu… Akcja trwa, dopóki coś w tym napiętym planie się nie wykrzaczy… Na przykład zbliża się deadline ważnego projektu i pracujesz przez kilka tygodni dłużej każdego dnia… Twoje dziecko zostało skierowane na wizyty u logopedy dwa razy w tygodniu i trzeba z nim jeździć na drugi koniec miasta… Zapisałeś się na niezbędny dla Twój kariery kurs, który możesz realizować online, ale wymaga to poświęcenia kolejnych kilku godzin w tygodniu… Dzielnie upychasz w swoim grafiku to wszystko nie odpuszczając ani siłowni, ani gotowania, powstrzymujesz się też przed jedzeniem przekąsek, na które, co tu dużo ukrywać, nie raz masz ochotę. Przychodzi więc w końcu taki moment, że zaczynasz być w tym mniej wytrwały. Zaczynasz sięgać po słodycze zwłaszcza wtedy, gdy potrzebujesz rozluźnienia w tej ciągłej bieganinie… Okazuje się, że sport owszem, poprawia nastrój, ale nie jest to sposób, po który możesz sięgnąć w każdej chwili (np. w pracy), a poza tym i tak poświęcasz już na niego dużo czasu… No właśnie poświęcasz dużo czasu, ale jednak co raz mniej… Co raz częściej pokusa, żeby mieć wieczór dla siebie i innych obowiązków, które się piętrzą, jest tak duża, że zaczynasz jej ulegać. Czasem odpuszczasz trening tylko po to, by w końcu się rozluźnić i wyspać. Problem się pogłębia, W końcu okazuje się, że przez ostatni miesiąc właściwie to tylko raz w tygodniu ćwiczyłeś. Nie zawsze też już znajdujesz energię na weekendowe gotowanie (w końcu kiedyś trzeba się oderwać od codzienności!) i wtedy musisz przygotowywać posiłki na bieżąco, co jeszcze zwiększa napięcie… A jak nie znajdziesz czasu na przygotowanie porządnego, sycącego posiłku, nasila się podjadanie… Ostatnio kończy się to na tym, że jesz na mieście. Masz wyrzuty sumienia i stwierdzasz, że znowu zabrakło Ci motywacji, by zdrowo żyć… Nie zgadzam się jednak z tym, że o motywację tu głównie chodzi… To prawda, że zdrowy styl życia w opisanym przykładzie musiał się zmierzyć z konkurencyjnymi motywami, ale analizowana sytuacja oznacza raczej kryzys wolicjonalny niż motywacyjny. Przecież nie przestało Ci zależeć na zdrowiu, samopoczuciu i wyglądzie…