Dużo większe szanse na to, że ktoś skoryguje swoje zachowanie, pojawiają się wtedy, gdy standardy dotyczące diety są dobrze określone i rozumiane (np. ustalony przedział kalorii, liczba porcji warzyw itp.) (Baumeister, 2000). Można oczekiwać, że posługiwanie się konkretnymi liczbami/regułami sprawi, że dana zasada rzadziej będzie rozstrzygana dychotomicznie (zgodnie vs. niezgodnie z planem), a zamiast tego pojawi się racjonalna ocena, odwołująca się do faktów (np. zjadłem o 200 kalorii więcej/ o jedną porcję warzyw za mało itp.). Oczywiście, jeśli ktoś jest perfekcjonistą, który akceptuje tylko 100% realizacji przyjętych norm, to uszczegółowienie i rozumienie tych norm niewiele pomoże (“zjadłem cztery porcje warzyw zamiast pięciu, to nie ma sensu”!). Z mojego doświadczenia wynika jednak, że podejście odwołujące się do faktów dietetycznych zamiast ogólników łagodzi zero-jedynkowy tryb myślenia, a przynajmniej jest pierwszym krokiem w tę stronę… Warto więc, by dietetycy zachęcali pacjentów do zgłębiania wiedzy z dietetyki, zamiast wyręczać ich w dokonywaniu wyborów żywieniowych. Umiejętność elastycznego reagowania i odejście od zasady “wszystko albo nic” wspiera bowiem budowanie zdrowej relacji z jedzeniem. Łatwiej jest to osiągnąć, gdy pacjent, zamiast przywiązywać się do sztywnego planu żywieniowego, zrozumie, o co chodzi w zasadach, których ma przestrzegać.